Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16
|
17
|
18
|
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
Najnowsze wpisy, strona 1
Taki ładny dzień...szkoda, że już dobiegł końca. Co prawda nie wydarzyło się dziś nic
godnego większej uwagi, ale postanowiłam zostawić ślad na blogu. Tylko o czym by tu
napisać? Jutro na 7 do pracy...ciekawe jak będzie, czy będzie ktoś w moim wieku, czy
będzie mi sie podobało (o ile taka praca może się podobać...chociaż jak są fajni ludzie
to czas przy każdej pracy leci szybko).
Hmm..pewnie ktoś sobie czyta te notki i zastanawia się "dlaczego ona nie pisze o swoich
uczuciach, żadnego złamanego serca albo wręcz odwrotnie - szczęścia..". No cóż powód
jest dosyć prosty..na razie jestem zawieszona w próżni..chłopak, który od ponad 2 miesięcy
mi się podoba wyjechał, wiec na razie nie mam o czym pisać. Moge tylko powiedzieć tyle, że
nie wiem czy to uczucie jest odwzajemnione...wiem, że mnie lubi, ale czy coś więcej -
tego nie potrafię powiedzieć. Wiem jedno - na pewno podobała mu się (i to bardzo) moja
koleżanka (ale ona już się z kimś spotyka), ale czy nadal tak jest czy dał sobie już
spokój to nie jestem w stanie powiedzieć... Trochę to wszystko zagmatwane, ale
cóż..takie jest życie...ech...
...nudę to książka. Bo co można zrobić, kiedy wyjść z domu nie możesz, a czujesz, że
nie masz nic ciekawego do roboty? Zostaje sięgnąć po książkę. Myślę, że tak właśnie
robili nasi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie... W kazdym razie jak tak zrobiłam.
Co prawda nie sięgnęłam po jakąś nowa książkę, ale po taką, którą już zaczęłam, a mianowicie
po "Bożych bojowników" Sapkowskiego. Muszę przyznać, że jakoś na początku nie mogłam
się w nią wciagnąć (pewnie dlatego nie zaczęłam jej juz rano gdy pojawiły się pierwsze
oznaki nudy), ale teraz już jest chyba ok. Oczywiście "Narrenturm" i "Boży bojownicy"
nawet nie umywają się do sagi o wiedźminie, którą przeczytałam juz w 8. klasie podstawówki, ale
nie jest to takie złe. "Narrenturm" przeczytałam dosyć szybko..tylko z tą częścią coś
mi wolniej idzie.
Swoją drogą zaczynam się już zastanawiać co przeczytać po tym...Caly czas nie daje mi
spokoju "Autostopem przez galaktykę". Obejrzałam 2 dni temu film - i jestem nim po prostu
zachwycona! Czegoś takiego dawno nie widziałam i brakowało mi tego typu humoru. Książkę
to chyba nawet kupię, a nie wyporzyczę, bo warto mieć coś takiego na półce...a może nawet
zawsze przy sobie i poprawiać sobie humor w wolnej chwili...Mam tylko nadzieję, że
nie zawiodę się na tej książce...chociaż z doświadczenia wiem, że filmy sa zawsze gorsze
od książek (no może prawie zawsze).
Pora już położyć się w końcu...jeszcze pewnie przeczytam parę stron (o ile sen nie
weźmie nade mną góry)
Dzisiejszy dzień zaczął się raczej monotonnie..jak dotąd nic ciekawego nie zrobiłam,
chyba, że uznać za to wyszukanie i założenie licznika na blogu. Wyszukanie odpowiedniego
wbrew pozorom wcale nie było łatwe. Nie chciałam, żeby każdy kto tu zajrzy był zarzucany
masą reklam, jakimiś pop-up'ami, bannerami. Kiedy wydawało mi się, że już taki znalazłam,
moim oczom ukazywał się napawający optymizmem napis "usługa czasowo zawieszona". Chcąc
niechcąc porzuciłam przeszukiwanie rodzimych stron i postanowiłam zobaczyć jak wygląda
sprawa darmowych liczników na świecie. Na szczęście nie zawiodłam się i dosyć szybko
znalazłam to czego szukałam.
Poza tym dzisiaj dowiedziałam się, że dostałam pracę do końca września (a może nawet
jeśli uda mi się pogodzić studia z pracą to i wciągu roku sobie dorobię). Może to
nic ambitnego, ale zawsze jakiś grosz do kieszeni wpadnie. Ale niestety coś za coś:
znalazłam pracę, ale już nie bedę mogła wyjechać w góry...Chociaż patrząc na pogodę
żal zaczyna mi już przechodzić.
Idę zabrać się za obiad...w końcu wypada coś zjeść o w miarę przyzwoitej porze.
Byłam dzisiaj w pubie irlandzkim...no i się baaardzo zawiodłam...Poszłam tam z 2
powodów: 1. napić się Guinness'a; 2. posłuchać musyki irlandzkiej. O ile Guinness
był nawet podobny do tego w Irlandii (chociaż tamten jest oczywiście najlepszy :) ),
to zawiodłam się na muzyce...Moim zdaniem, jeśli istnieje już pub, który posiada
przymiotnik 'irlandzki', to niech tam bedzie odpowiednia do tego przymiotnika muzyka!
Tymczasem zostałam uraczona jakimś czystym dichem..brr...czegos takiego się nie spodziewałam.
Jeśli już nawet nie zamierzali puszczać niczego z Zielonej Wyspy, to chociaż niech
to będzie rock..nawet tzw. soft rock może być, ale nie jakieś dyskotekowe 'hity'!
Skończyło się na tym, że wypiłam piwo i wyszłam (bo nawet zespół, który zaczynał
grać nie zapowiadał się irlandzko). Ech..no trudno..nastepnym razem wypróbuję pub
na Starówce, może tam będzie lepiej...jeszcze tylko, żeby ten Guinness był ciutek
tańszy :( (prawdę powiedziawszy, to 1. raz piłam Guinness'a w Polsce, podejrzewam,
że wypiję jeszcze raz i na tym na razie się skończy...bo przecież zbankrutuję
inaczej)
A co do bloga..to mam nadzieję, że się wciągne :) chociaż chyba zapowiada się to
optymistyczne.
No i stało się - blog został utworzony....
Długo zastanawiałam się czy ma on powstać czy może jednak sobie darować...bo na
ile starczy mi chęci aby uzupełniać te notki?? Mam nadzieje, że na długo...inaczej
te prawie 4 zł zostały wyrzucone w błoto. Jednak od pewnego czasu czułam, że
taki blog by mi się przydał, tak po prostu się wygadać w próżnię. Opowiedzieć
wirtualnemu światu o moich smutkach i radościach..a może ktos tu zajrzy i pozostawi
swój komentarz, podniesie na duchu, albo da wirtualnego kopa. No cóż..czas pokarze
jak to będzie wygladało.