Byłam dzisiaj w pubie irlandzkim...no i się baaardzo zawiodłam...Poszłam tam z 2
powodów: 1. napić się Guinness'a; 2. posłuchać musyki irlandzkiej. O ile Guinness
był nawet podobny do tego w Irlandii (chociaż tamten jest oczywiście najlepszy :) ),
to zawiodłam się na muzyce...Moim zdaniem, jeśli istnieje już pub, który posiada
przymiotnik 'irlandzki', to niech tam bedzie odpowiednia do tego przymiotnika muzyka!
Tymczasem zostałam uraczona jakimś czystym dichem..brr...czegos takiego się nie spodziewałam.
Jeśli już nawet nie zamierzali puszczać niczego z Zielonej Wyspy, to chociaż niech
to będzie rock..nawet tzw. soft rock może być, ale nie jakieś dyskotekowe 'hity'!
Skończyło się na tym, że wypiłam piwo i wyszłam (bo nawet zespół, który zaczynał
grać nie zapowiadał się irlandzko). Ech..no trudno..nastepnym razem wypróbuję pub
na Starówce, może tam będzie lepiej...jeszcze tylko, żeby ten Guinness był ciutek
tańszy :( (prawdę powiedziawszy, to 1. raz piłam Guinness'a w Polsce, podejrzewam,
że wypiję jeszcze raz i na tym na razie się skończy...bo przecież zbankrutuję
inaczej)
A co do bloga..to mam nadzieję, że się wciągne :) chociaż chyba zapowiada się to
optymistyczne.
ale kto szuka ponoc znajduje:)
Dodaj komentarz